Boże Narodzenie w Rodzinnych Domach Dziecka
napisała: Aleksandra Drzazgowska
Święta Bożego Narodzenia to czas podsumowania całego roku. Czas refleksji i radości z narodzin Dzieciątka Jezus. Od lat organizuję w Kurii Biskupiej w Olsztynie z ramienia Stowarzyszenia Forum Prorodzinne spotkania opłatkowe dla małżeństw prowadzących na terenie Warmii i Mazur rodzinne domy dziecka. Przebiegają one w bardzo podniosłej i odświętnej atmosferze. Inauguruje je Msza Święta w intencji przybyłych rodzin. Następnie po podzieleniu się opłatkiem i złożeniu życzeń zapraszamy miłych gości na słodki poczęstunek przy choince. Rozmawiamy wówczas o najbardziej nurtujących problemach rodzinnych domów dziecka, wspominamy czas świąteczny, obdarowujemy dzieci upominkami, śpiewamy kolędy. Te cudowne chwile utrwalam na zdjęciach oraz zapisuję w sercu i pamięci. Błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko mawiał, nie ma świecie takiego drugiego kraju, gdzie by Boże Narodzenie tak wrosło w historię i było przeżywane z tak wielką dawką uczucia, jak w naszej Ojczyźnie1. W rodzinnym domu dziecka u Teresy i Ryszarda Górskich (Ełk) w dzień wigilijny ruch rozpoczyna się w kuchni dość wcześnie, a podział obowiązków przygotowany jest wieczorem poprzedniego dnia
Im młodsze dziecko, podkreśla Teresa Górska, tym bardziej pragnie pomagać i wykonywać wszystkie prace nawet te niedozwolone. Dlatego maluchy najczęściej podają naczynia, ustawiają je, myją owoce, warzywa, zawijają pierogi, liczą potrawy. Mamy nawet takiego domownika (Magda 11 lat),która chętnie obiera cebulę , kroi ładnie i drobniutko.
Chłopaki tego dnia wraz z mężem ubierają lampkami choinki na tarasach, w ogródku, barierkach, ogrodzeniu przed domem. A więc dom na zewnątrz wygląda też świątecznie W tym dniu pomimo zmęczenia- prace kulinarne, albowiem przygotować tyle różnych potraw oraz upiec ciasta, wyroby z ryb i udekorować sałatki, staramy się zakończyć do 16 godziny. Następnie szybki prysznic i ubieramy się bardzo uroczyście do kolacji. Od lat zwracam szczególną uwagę na wygląd zewnętrzny wszystkiego, a więc stołu, ubrań, prezentów, całego domu i domowników. Musi być pięknie, uroczyście, w nastroju serdeczności i nie zapomnianego rodzinnego nastroju.
Przed kolacją i dzieleniem się opłatkiem jest wspólna modlitwa i życzenia od głowy rodziny czyli ojca-męża. Pamiętamy aby zjeść, spróbować każdą z 12 potraw. Na świątecznym stole znajduje się zapalona świeca, mała szopka z siankiem, na którym leży biały opłatek. W oknie pozostawiamy także zapaloną świecę na znak, że w tym domu rozpoczęła się wigilijna kolacja.
Po kolacji w salonie zostają tylko dorośli, a dzieci rozbiegają się po domu wyglądając w oknach Mikołaja. Czasami przychodzi, a czasami zostawia prezenty pod choinką. Tych prezentów jest tak wiele, że nie widać choinki. W ubiegłym roku było nas 22 a w tym będzie 24 albowiem doszło 2 wnucząt.
Uwielbiam te chwile i ten czas. W ogromie spraw, zadań i obowiązków jestem szczęśliwa i zadowolona. Wiele razy podkreślam, że to wszystko co mam, co posiadam zawdzięczam Bogu. A najważniejsze, że udało nam się z mężem utworzyć dużą i szczęśliwą rodzinę.2
Doskonale pamiętam spotkanie opłatkowe RDD podczas którego jedna z rodzin podzieliła się następującą refleksją z pierwszych świąt Bożego Narodzenia z powierzonymi dziećmi.
W naszym domu od samego rana panowało poruszenie. Każdy na siebie wpadał, maluchy rozrabiały, starszy chłopiec ciągle zadawał pytania. Buzia mu się nie zamykała:
Dlaczego biały obrus?
Dlaczego tyle talerzy?
Dlaczego tyle noży, łyżek…
Dlaczego „trawa” pod obrusem
Wszystko budziło w dzieciach ogromne zdziwienie. Gdy do domu wszedł mąż z choinką, Oliwia z entuzjazmem krzyknęła i zawołała do pozostałych dzieci- chodźcie szybko wujek przyniósł drzewo. W maluchach od razu zrodziło się pytanie:
Po co to drzewo?
Jednak to nie była jedyna rzecz, jaką chciały wiedzieć dzieci. Pojawiły się kolejne pytania, wywoływane coraz bardziej rozbudzaną ciekawością. W jednej chwili zapragnęły wiedzieć wszystko:
Dlaczego musimy ubierać się odświętnie, przecież będziemy jeść?
Tych pytań były tysiące. Ciekawość dzieci nie miała miary. Zachowywały się jakby przeżywały pierwsze Święta w ich życiu. Po części tak właśnie było, ponieważ w ich domach rodzinnych brakowało nawet choinki.
Dla nas również te Święta okazały się wyjątkowe. Wigilię jedliśmy w nowym, powiększonym składzie. Dzięki temu nasz dom odżył, a mimo hałasu i zgiełku czuliśmy jakby rzeczywiście Jezus narodził się pod naszym dachem. W tym roku po raz pierwszy zbieraliśmy puste naczynia po kolacji wigilijnej, ponieważ wszystko zniknęło ze stołu. Jednak nie tylko potrawy zniknęły, ale również wszelkie troski i kłopoty. Nigdy nie zapomnimy tych pięknych Świąt.3
Nie można jednak zapominać, że Boże Narodzenie to również czas w którym powierzone dzieci uświadamiają sobie swoje oderwanie od korzeni, jakiekolwiek by nie były. Któregoś roku, jedna z rodzin zwróciła uwagę i na ten aspekt świąt w następującym wspomnieniu z pierwszej wspólnej Wigilii
Od początku grudnia rozbrzmiewały telefony naszych najbliższych, których zapraszaliśmy do wspólnego świętowania. Nasz dom jest naprawdę duży i zależało nam, aby na czas Świąt zapełnił się najbliższymi nam osobami.
Zbliżające się Święta miały być wyjątkowe. Siostrzenice i siostrzeńcy wypytywali nas o „nowe dzieci”. Przy wigilijnym stole miało zasiąść 20 osób, a to wiązało się z wielkimi przygotowaniami, które bardzo nas pochłonęły.
Zajęliśmy się strojeniem domu, zakupami, kupowaniem prezentów, wybraniem pięknej i pachnącej choinki, przygotowywaniem potraw, szykowaniem pokoi dla gości. Wszyscy byliśmy strasznie zajęci, a dodatkowo przejęci tym, aby nic nie zostało pominięte. Nasze „nowiutkie” dzieciaczki wtopiły się w rodzinę bardzo szybko i były bardzo radosne. Jednak ta radość długo nie trwała. Wszystko zaczęło się psuć, kiedy zaczęły się zjeżdżać nasze biologiczne dzieci ze szkół oraz zaproszeni goście. Nasze przybrane dzieci zaczęły dzwonić do swoich najbliższych z życzeniami. W czasie rozmów płakały i prosiły o kontakt, o przyjazd w odwiedziny. Doszło do tego, że jeszcze w czasie wigilii dwóm siostrom udało się dodzwonić do mamy w Niemczech. Dziewczynki bardzo płakały i trudno je było uspokoić. Cały dom uległ temu nastrojowi i radość, jaką niesie ten czas, gdzieś się ulotniła. Bardzo nam zależało, aby poprawić samopoczucie dziewczynek. Próbowaliśmy zaprosić do nas na wieś ich ojca i rodzeństwo. Ojciec jednak nie przyszedł na spotkanie, co sprawiło ogromną przykrość dziewczynkom.
Ta sytuacja tak nas pochłonęła, że dopiero drugiego dnia Świąt po południu zaczęliśmy zauważać swoje biologiczne dzieci oraz zaproszonych gości. W
efekcie synowie zaraz po świętach pojechali odwiedzić swojego kolegę, a córka była zupełnie zagubiona i zdezorientowana.
Takie było nasze pierwsze wspólne Boże Narodzenie, w telegraficznym skrócie. Odcisnęło na nas piętno na całe życie i dało przedsmak tego, co nas jeszcze miało czekać i jeszcze czeka w przyszłości.4
Kilka lat temu w jednym z numerów Problemów Opiekuńczo Wychowawczych czytałam wzruszający artykuł. Wypowiadała się w nim długoletnia wychowawczyni domu dziecka, że najsmutniejszym dniem w tej placówce nie była Wigilia, ani Dzień Matki, lecz Dzień Zaduszny. Im starsze dzieci ,tym boleśniej odczuwały brak wspólnego z najbliższymi odwiedzania grobów, a tym samym potwierdzania swej przynależności i swojej tożsamości nie tylko w chwili obecnej ,ale przez sięganie w przeszłość.
Wrażliwość dzieci często nas zadziwia .Wiedział o tym doskonale nieżyjący już ks. Jan Twardowski. W wierszu Między zapałkami odzwierciedlił następujący epizod ze swego życia. o którym przypomniał Waldemar Smaszcz w wigilię Jubileuszu
90 –lecia Urodzin poety w sutannie
Pewnego razu do ks. Jana przyszła dziewczynka z prośbą, aby odprawił mszę za Dziewczynkę z Zapałkami. Koniecznie w
Sylwestra, bo właśnie wtedy zmarła. Ks. Twardowski spełnił prośbę dziecka i odprawił mszę za Andresena, autora tej przejmującej baśni. Mała dziewczynka sprzedająca w noc sylwestrową zapałki była jedną z najulubieńszych postaci literackich ks. Jana. Poeta poświęcił jej
kilka wierszy. Była ona dla niego nigdzie nie meldowaną świętą .Małą męczennicą ,która umierając nie złorzeczyła sytym, którzy opodal
jedli pieczone gęsi, śpiewali kolędy i cieszyli się blaskiem choinki. Mała bohaterka widziała dalej i więcej ,czuła niewidzialne ręce Boga. Dziecko to, to symbol dziecięcego zawierzenia Bogu.5
Ks. Jan Twardowski należy do grona moich ulubionych poetów i dlatego z okazji Świąt pragnę zadedykować Czytelnikom jeden z wierszy tego poety pt. Życzenia .6
Czego życzyć osiołkowi z uważnymi oczami ze stajenki Betlejemskiej?
Życzymy mu, żeby nie był zawsze szary, żeby był czasem łaciaty ,żeby
osiołek nie był stale uparty jak osiołek
Życzymy wolowi, żeby nie ryczał na całe gardło.
Życzymy pastuszkom, żeby mieli ładną pogodę , żeby deszcz na nich nie
chlapał kiedy pilnują owiec, żeby byli w dobrym humorze, nawet kiedy
muszą wstawać o piątej.
Życzymy aniołom ,żeby nie tylko fruwali ,ale chodzili po ziemi z ludźmi i nie zazdrościli archaniołom.
Życzymy Trzem Królom ,żeby nie zbłądzili i powrócili do swoich domów.
Życzymy Św. Józefowi, żeby nie osiwiał ,żeby był zawsze uśmiechnięty.
Życzymy małemu Jezusowi, żeby Go wszyscy kochali ,
Chociaż Go nie widać
Życzymy sobie, żebyśmy byli lepsi, nie tylko na święta,
Kiedy dostaje się prezenty.
1 Jerzy Popiełuszko,Radujmy się i weselmy, seria „Perełki” nr 227, Edycja Świętego Pawłą,, Częstochowa,2010, s.12.
2 ze zbioru mojej korespondencji z małżeństwami prowadzącymi RDDZ na Warmii i Mazurach (fragment listu Teresy Górskiej (RDDZEłk)
3 ze zbioru mojej korespondencji z RDDZ (fragment listu Danuty Karczewskiej RDDZ Lidzbark Warmiński)
4 fragment listu Ewy Moroz (RDDZ Stare Juchy)
5 Waldemar Smaszcz, ,Księdza Jana rozmowy nie tylko z dziećmi ,W :Jan Twardowski, Wierzę jak dziecko, Fundacja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą” ,Częstochowa, 2006
6 Jan Twardowski,Patyki i patyczkiWydawnictwo Archidiecezji Warszawskiej ,Warszawa, 2000, s.120-121.